Portret dwóch papieskich nepotów - potomków papieża Pawła III, Alessandro i Odoardo Farnese, Stara zakrystia kościół Il Gesù
Papież Aleksander VI, apartamenty Borgii, Pałac Apostolski
Palazzo della Rovere, jeden z pałaców rodu della Rovere, via Consilazione
Papież Paweł III z Ignacym Loyolą i jezuitami, w tyle kardynał nepot Alessandro Farnese (wnuk papieża), kościół Il Gesù
Portret papieża Pawła III z wnukami nepotami, Tycjan, zdj. Wikipedia
Palazzo Farnese, jedna z siedzib rodu Farnese
Noble Casino (Galleria Borghese), reprezentacyjny pałacyk kardynała Scipione Borghese, siostrzeńca papieża Pawła V
Palazzo Barberini, siedziba rodowa Barberinich, fasada główna od strony ulicy
Kościół Sant'Agnese in Agone, fundacja Camillo Pamphilego i innych członków rodu
Palazzo Pamphilj, siedziba Olimpii Maidalchini - szwagierki papieża Innocentego X
Olimpa Maidalchini, potężna szwagierka papieża Innocentego X
Święty Karol Boromeusz, nepot Piusa IV, kościół San Carlo alle Quattro Fontane
Nikomu innemu tak bardzo jak właśnie nepotom nie zależało na dobrostanie papieża. Byli jego czujnymi strażnikami i oddanymi pomocnikami, wręcz gwarantami jego dobrego zdrowia i długiego życia. Po śmierci swojego pontifeksa nie mogli bowiem liczyć na łaskę kolejnego następcy Piotrowego, który musiał zadowolić własnych krewnych i nimi obsadzić najważniejsze stanowiska. Dlatego należało działać szybko i zdecydowanie, gdyż pojawienie się na papieskim tronie następcy spoza własnej frakcji wiązało się z utratą stanowisk i apanaży, a czasem (nad wyraz rzadko) wręcz z restrykcjami.
Nikomu innemu tak bardzo jak właśnie nepotom nie zależało na dobrostanie papieża. Byli jego czujnymi strażnikami i oddanymi pomocnikami, wręcz gwarantami jego dobrego zdrowia i długiego życia. Po śmierci swojego pontifeksa nie mogli bowiem liczyć na łaskę kolejnego następcy Piotrowego, który musiał zadowolić własnych krewnych i nimi obsadzić najważniejsze stanowiska. Dlatego należało działać szybko i zdecydowanie, gdyż pojawienie się na papieskim tronie następcy spoza własnej frakcji wiązało się z utratą stanowisk i apanaży, a czasem (nad wyraz rzadko) wręcz z restrykcjami.
W średniowiecznej łacinie słowo „nepot” oznaczało krewnego, bez dokładnego określenia rodzinnej zależności. I to właśnie w średniowieczu zjawisko nepotyzmu – orędownictwa własnej rodziny – rozwinęło się w Kościele katolickim, a sławnym wyrazicielem takiej postawy stał się papież Bonifacy VIII. Rozbudowaną formę nepotyzm przybrał jednak dopiero później. W XVI stuleciu ugruntował go papież Paweł III, a szczytową fazę osiągnął w wieku XVII. Potem powoli obumierał.
Od momentu powstania Państwa Kościelnego papież był głową Kościoła, ale też zarządcą rozbudowanego aparatu administracyjno-politycznego. Po konklawe jego krewni (bracia, siostrzeńcy, bratankowie, synowie, wnukowie, kuzyni itd.) stawali się jakby członkami królewskiej rodziny – zaufanymi doradcami władcy państwa. I to oni sprawowali najważniejsze urzędy i posiadali nieograniczoną władzę aż do śmierci papieża. Pełnione przez nich funkcje miały charakter kościelny, militarny (głównodowodzący armią papieską czy zamkiem Sant’Angelo) albo administracyjny. Wszystkie jednak łączyła pewna cecha wspólna i przewodnia – multiplikowanie zysków. Nawet tak znaczące, jak by się dzisiaj wydawało, funkcje kardynalskie miały na celu wypełnianie politycznych i administracyjnych, a nie duszpasterskich obowiązków. Dlatego nepoci, mimo nakładanych kapeluszy kardynalskich, rzadko przyjmowali święcenia sakramentalne. Pojawiały się też wypadki (choć rzadkie) rezygnacji nepotów z funkcji kardynała. W ten sposób zachował się Cesare Borgia – syn papieża Aleksandra VI, przejmując bardziej odpowiadające jego ambicji stanowisko głównodowodzącego armią papieską, czy Camillo Pamphilj, który wybrał w zamian prestiżowy mariaż.
Z czasem papiescy nepoci stawali się nie tylko dobrze opłacanymi figurantami Państwa Kościelnego, ale też właścicielami nadawanych im przez papieża latyfundiów, z których tworzyli własne księstwa. Do tego dochodziły kojarzone przez papieża i korzystne dla danego rodu ożenki, które miały na ogół charakter polityczno-dynastyczny. Umacniały sojusze Watykanu z innymi władcami, a oprócz tego przedłużały istnienie rodu i nazwiska. Popularne były też małżeństwa krewnych papieża z przedstawicielami/przedstawicielkami prestiżowych rodów w samym Rzymie, których protoplastami również na ogół byli papiescy nepoci. W ten sposób powstawała czarna arystokracja rzymska, w dużej mierze ze sobą spowinowacona, dumna ze swych nazwisk, wywodzących się od znaczących papieży, którzy dynastie te inaugurowali (Farnese, Borghese, Pamphilj, Barberini). Ale nepoci czerpali apanaże nie tylko z zajmowanych stanowisk. Dodatkowe dochody zapewniało im wstawiennictwo (łapówki) za najpotężniejszymi ludźmi świata katolickiego, którzy w różnych sprawach pragnęli dotrzeć do ucha papieża. Aby wysondować jego nastawienie, najlepiej było udać się do nepota i poprzez niego prowadzić działania. Dla przykładu ambasadorowie dwóch dominujących w Europie i rywalizujących ze sobą przez długi czas frakcji – francuskiej i hiszpańskiej – wiedzieli, że przez nich można było załatwiać wszelakie sprawy bez niepokojenia sprawami ziemskimi głowy Stolicy Apostolskiej. Zjawisko to, z dzisiejszego punktu widzenia naganne, nie obniżało jednak autorytetu papieża w tamtych czasach. Było czymś normalnym, wręcz zalecanym. Papież był bezpieczny, bo otoczony zaufanymi i oddanymi mu ludźmi, i nie musiał też myśleć o sprawach doczesnych, bo tymi zajmowali się jego krewni.
Często zapomina się jednak, że nepotyzm w decydujący sposób przyczynił się do rozwoju sztuki i stymulował mecenat artystyczny. Obowiązkiem utrzymywanej i dotowanej za życia papieża rodziny było bowiem zapewnienie mu po jego śmierci (jeśli papież nie zdążył zrobić tego za życia) monumentalnego nagrobka bądź choćby kaplicy, które miały go upamiętniać po wsze czasy i oczywiście przypominać o znaczeniu rodu, którego był reprezentantem. Co więcej, nepoci mieli mnóstwo pieniędzy i dużo czasu, a muzyka, sztuki plastyczne, poezja i teatr umilały im życie, często stając się prawdziwą pasją. Mecenat stał się też ważnym instrumentem strategii rodzinnej, której celem była reprezentacja i podkreślanie statusu społecznego rodów. Oblicze barokowego Rzymu ukształtowali właśnie nepoci z rodów Borghese, Ludovisi, Barberini, Pamphilj czy Chigi. Budowa monumentalnego pałacu (albo pałaców), podkreślającego prestiż rodziny, stała się w tym czasie czymś oczywistym, podobnie jak wznoszenie miejskich czy podmiejskich willi, które budowano z rozmachem i zdobiono najprzedniejszymi dziełami sztuki. Zdecydowanie wiodącą rolę odegrał na tym polu Scipione Borghese, nepot papieża Pawła V, i to jego naśladowali kolejni nepoci, budując rodowe rezydencje, tworząc kolekcje sztuki i obejmując patronatem artystów, a nawet ratując sztukę antyczną od zniszczenia. Przypomnijmy choćby hojny gest tegoż Scipione, który ofiarował środki na budowę fasady kościoła Santa Maria della Vittoria w zamian za pozyskanie od mnichów antycznego posągu o dość jednoznacznym i odważnym podtekście seksualnym – Śpiący hermafrodyta. I uczynił to nie po to, żeby go ukryć, ale umieścić w reprezentacyjnym miejscu swego nowo stworzonego casino (dzisiaj Galleria Borghese), służącego jedynie do ekspozycji dzieł sztuki. Równie istotną rolę odgrywało współzawodnictwo między nepotami odchodzących i przychodzących papieży. Rywalizowali oni o artystów, o najpiękniejsze budowle (w tym kościelne) i najznakomitsze malowidła. Nie bez kozery Ludovico Ludovisi, nepot papieża Grzegorza XV, zbudował swoje Casino (Casino Ludovisi) i udekorował je wspaniałymi freskami, tak jak uczynił to jego poprzednik, wspomniany Scipione Borghese (Casino dell’Aurora). Znaczącymi mecenasami sztuki byli też nepoci papieża Urbana VIII – Francesco Barberini i Antonio Barberini.
Trudno się dziwić, że nepotyzm był ogólnie akceptowany, a reformy zmierzające do jego likwidacji trudne do przeprowadzenia, gdyż uderzały w podstawy stosunków społecznych utrwalone przez wieki. Rzadko natrafić można wśród duchownych, ale też ówczesnych władców, na głosy pragnące zmiany tego stanu rzeczy. Oczywiście wśród nepotów byli też tacy (choć rzadko), którym leżały na sercu nie tylko interesy własnej rodziny. Przykładem jest tu dość wyjątkowa postać kardynała nepota Karola Boromeusza, który dzięki swemu przykładnemu życiu i działaniu w obronie biednych dostąpił nawet świętości.
Nepotyzm miał też swoich krytyków. Należeli do nich główni wrogowie papiestwa – protestanci, ale też sami katolicy zauważający niezadowolenie wiernych z papieskich popleczników opływających w zbytek i często niestosownie się zachowujących. Savonarola gromił rodzinę papieża Aleksandra VI, a Dante bezpardonowo karcił w wersach swej Boskiej komedii papieską chciwość i upodobanie do forowania własnych krewnych Bonifacego VIII. Jednak proces oddalania nepotów był długi i prawdziwie „ciernisty”. Niewątpliwie przyczyniła się do tego rozprzestrzeniająca się reformacja, która w pośredni sposób wymusiła zmianę obyczajów i zachowania duchowieństwa katolickiego. Ukrócić nepotyzm zdołał dopiero Innocenty XII w 1692 roku, ogłaszając w symboliczny sposób, że jedyną jego rodziną są ubodzy. Nie wyniósł nawet do godności kardynalskiej arcybiskupa Taranto tylko z tego powodu, że był jego bratankiem. Nie oznacza to, że proceder ten całkowicie zniknął, ale powoli dogorywał. I choć istniał do czasów współczesnych, już nigdy nie przybrał tak wybujałej jak wcześniej formy.